Społeczna rola konferansjera
Czy działalność społeczna konferansjera jest możliwa? Zdecydowanie tak. I nie chodzi tu tylko o bycie głosem wydarzeń czy prowadzenie oficjalnych uroczystości. Od trzech lat wspieram lokalne przedszkole w organizacji minimaratonu dla najmłodszych. To jedno z tych wydarzeń, w których najważniejsze są emocje, radość i wspólnota — a nie scenariusz czy tempo realizacji. W tym roku impreza urosła do rozmiarów małego festiwalu. Na starcie stanęli mali zawodnicy z aż 18 różnych placówek.
Minimaraton przedszkolaków
Bieg odbywa się na dystansie 100 metrów. To może niewiele z perspektywy dorosłego, ale dla cztero- czy pięciolatka to prawdziwe wyzwanie. Dzieci ścigały się z zaangażowaniem, kibicowali im rówieśnicy, rodzice i wychowawcy. Po biegu każdy uczestnik odbierał medal i… ogromne brawa. Nie było klasyfikacji, nie porównywano czasów. Każdy maluch czuł się jak zwycięzca, bo właśnie o to chodziło.
Zaangażowanie to coś więcej niż obecność
Wspieram wydarzenie nie tylko obecnością. Na miejscu dbam o atmosferę, mobilizuję przedszkolaki przed startem, rozgrzewam ich dobrym słowem, a potem wspieram do samej mety. Tłumaczę, że nie chodzi o wygraną, ale o udział, o wspólną zabawę, o ruch. Staram się też odciążyć organizatorów — mikrofon, logistyka, porządek na starcie, ogłoszenia, bieżące komunikaty. Robię wszystko, by wydarzenie przebiegało sprawnie, bez stresu, z poczuciem bezpieczeństwa.
Lokalna inicjatywa, realna wartość
W dobie wielkich eventów, transmisji online i błyskających fleszy łatwo zapomnieć, jak wiele znaczą te „małe” działania lokalne. Minimaraton może nie trafi do mediów branżowych, ale trafia w serca. Zbliża ludzi. Uczy dzieci współpracy, odwagi i sportowego ducha. A dorosłym przypomina, że nie wszystko musi być na pokaz. Taka działalność społeczna, wykonywana nie tylko przez konferansjera ma znaczenie.
Konferansjer z sąsiedztwa
Dla mnie to ważny punkt w kalendarzu. Bo rola konferansjera nie kończy się na scenie. Liczy się obecność tam, gdzie mikrofon nie podbija głosu, ale daje poczucie wspólnoty. Staram się wspierać uczestników nie tylko dobrym słowem, ale też zapewnić im możliwie najlepsze warunki do udziału. Dzieci to czują. Czują też ich rodzice i wychowawcy. Właśnie to buduje zaufanie — i powód, dla którego wracam do tego wydarzenia co roku.
Prawdziwa wartość społeczna
Nie prowadzę tego wydarzenia „dla portfolio”. Robię to, bo uważam, że warto. Bo jako konferansjer mogę dać coś od siebie. Wsparcie, uśmiech, dobrą organizację, pomoc w budowaniu dobrej atmosfery. Taka działalność społeczna przynosi satysfakcję innego rodzaju — spokojniejszą, ale długotrwałą. A uśmiechy wszystkich uczestników są bezcenne. To w tej aktywności lubię najbardziej.